środa, 10 lipca 2013

Chapter 1 "Green eyes"

VERONICA PERSPECTIVE

Klimat, to jest to, co z pewnością posiada Londyn. Piękne widoki, czerwone budki telefoniczne, czarne taksówki i piętrowe autobusy - te rzeczy z pewnością sprawiają, że miasto jest tak wyjątkowe. Razem z Dominiką zapoznałyśmy się z resztą grupy i okazało się, że przez czas kursu spotkałyśmy naprawdę wspaniałych ludzi. Po obejrzeniu większości cudownych zabytków m. in. Big Bena, pięknych pałaców i rozmaitych mostów, przyszedł czas na kolejny punkt programu. Mianowicie, mieliśmy udać się nad Tamizę, do miejsca gdzie znajduje się jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów Wielkiej Brytanii - London Eye. Obiekt ten, nie należy do mojej ulubionej rozrywki spędzania czasu, zabawa w rollercoasterach nigdy mnie nie bawiła, jednak tam mam wielką ochotę pójść. Zadowolona, że zrobię coś niecodziennego z uśmiechem kieruje się w kierunku Londyńskiego Oka. Za chwilę mój entuzjazm znacznie się zmniejsza - obsługa informuje nas o awarii koła. Niestety musieliśmy zrezygnować z tego punktu naszej wycieczki. Tak poprzez zwiedzanie minęło nam osiem dni. Po nieudanej podróży na London Eye, wróciliśmy do hotelu, gdzie mieszkałam w trzyosobowym pokoju. "Lokum" dzieliłam z Dominiką i Anką, która była bardzo skryta, ubierała się na czarno w charakterystycznym "rockowo-metalowym" stylu. Słuchała mocnego metalu zupełnie odwrotnie niż ja. To wszystko sprawiało, że czasem jakby nie było jej w pokoju, tzn. fizycznie była, ale jej duch fruwał gdzieś daleko. Najdziwniejsze było to, że cały czas widywałyśmy ją z charakterystycznym niebieskim zeszytem, nigdy nie zostawiała go bez opieki, najprawdopodobniej znajdowało się w nim coś, co ukrywała, czego nie chciała nikomu pokazać czy powiedzieć. Wiele razy pytałyśmy ją o proste rzeczy, takie jak pogoda czy zainteresowania, lecz ona zawsze nas zbywała pod różnymi pretekstami lub w ogóle nic nie odpowiadała. 

Teraz czekały nas trzy tygodnie "laby". Pod warunkiem, że będziemy przyzwoicie się zachowywali, możemy chodzić gdzie i kiedy chcemy, ale o 23:00 mamy już być w pokojach. Taką zawarliśmy umowę z opiekunami i wszyscy bez protestów przystali na tę propozycję.

- To na którą ustawiamy budziki? - zapytała D., która tak jak ja nie mogła się doczekać jutrzejszego dnia.
- Hm... Myślę, że tak 7.00-8.00. - odparłam, nie mogąc przestać myśleć o nadchodzącym dniu.
- Nastawmy może na 7.20?
- Ok. Mi pasuje. Będzie akurat, bo o 8.00 mamy śniadanie.
Londyn - jest tu pięknie. Wspaniałe widoki i niesamowici ludzie. Czego chcieć więcej? Brakuje tu tylko chłopaków z One Direction... Z tą myślą zasnęłam.

Siedziałyśmy właśnie z Dominiką w Milk Shake City i piłyśmy shake'i 1D. Ubrana byłam w krótkie dżinsowe spodenki, biały top z napisem i kremowe trampki. W ręce bawiłam się okularami. 


Doma miała dziś na sobie jeansowe, krótkie spodenki, przewiewną, brązową koszulkę oraz sandały w tym samym kolorze. 


Nagle Dominika zawołała:
- Vee! Patrz! Czy to nie chłopcy? - wskazała na ludzi stojących w kolejce.- Nie... No co ty. Co oni by tutaj robili?
- Hm... Wydaje mi się, że z pewnością kupowaliby shake'i. Jak widzę czekoladowego i... Chwilka, zaraz zobaczę jakiego jeszcze...
W tej chwili zaczęłam wstawać, aby wyrzucić pusty kubek do kosza.
- Ok, ok... Pewnie bana... Ale zaraz jak widzisz?
W tej chwili odwróciłam się w stronę lady, a przede mną niespodziewanie pojawił się Harry Styles we własnej osobie, a na dodatek cała zawartość jego shake'a - jak się później okazało bananowego, wylądowała na mojej bluzce.
- Hhh... - to było jedyne, co w tej chwili mogłam powiedzieć.
- Nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? - usłyszałam jego wspaniały głos od którego zmiękły mi kolana.
- Taaak... Wszystko jest ok. - odparłam.
- Na pewno? Bardzo mi przykro, to przez przypadek... Nie chciałem... Naprawdę - powiedział Hazza, najwyraźniej zatroskany o moje samopoczucie. Po chwili kontynuował:
- Teraz bardzo się spieszę, ale proszę - tu podarował mi wizytówkę - Zadzwoń pod ten numer i powołaj się na mnie. Mój menager załatwi Ci bilety na nasz sobotni koncert. Oczywiście, jeżeli chcesz...
- Dzzziękuję... - nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym powiedzieć, poczułam nagłą pustkę w głowie.
- Ok. W takim razie do zobaczenia. Mam nadzieję, że pośród tego wielkiego tłumu Cię odnajdę - powiedział i wyszedł z mleczarni. Przed oczami dalej miałam jego zielone oczy. Ciągle widziałam jego piękną twarz, dołeczki w policzkach i te kasztanowe loki. Na dodatek w uszach nadal brzmiały mi jego słowa. Wygląda na to, że w sobotę idę na koncert. Ha.. Nie na taki zwykły koncert, tylko na KONCERT chłopaków z One Direction! Po minucie stania jak kołek i wpatrywania się w jeden punkt, Dominika sprowadziła mnie na ziemię.
- Haaalooo! Tu ziemia do Vee! Z-i-e-m-i-a! - podeszła do mnie i dodała:
- Zapomniałam, wybacz, ty chyba nie żyjesz na tym świecie co ja. - to było to, co sprowadziło mnie do "żywych".
- Ok, ok... Już jestem, wysiadłam ze wspaniałego pociągu moich myśli o nazwie: rozmowa z Harrym Stylesem.
- Myślę, że powinnyśmy zmienić otoczenie, potrzebujesz się wygadać. Wracajmy do hotelu.

Jestem pod wodą, moje ciało powoli opada na dno. Słyszę bicie mojego serca. Zegar odmierza czas, słychać charakterystyczny dźwięk... Tik-Tak, Tik-Tak, Tik-Tak... Tracę kontrolę... Nie poruszam nogami, rękami, straciłam panowanie... Czuję tylko jak woda dotyka mojej skóry. Powoli tracę oddech, zaczyna brakować mi tchu... A zegar wciąż odlicza czas... Wszystko zaczyna się zlewać w jedną całość, barwy mieszają się ze sobą, kształty tracą swą ostrość... Powieki powoli zaczynają się zamykać... Nie wiem co się ze mną dzieje... Ostatnie mrugnięcie, ostatni dźwięk, ostatni Tik-Tak, ostatnia chwila... On - ostatnia nadzieja. Ostatnie co widzę to para zielonych oczu...

- Rock me, rock me, rock me, yeah... - dźwięk dzwoniącego telefonu Dominiki, budzi mnie ze snu.
- Która godzina? - pytam współlokatorki, właścicielki dzwoniącego telefonu.
- Hm... Coś koło dziewiątej. - odpowiada. Przed oczami nagle stają mi jego zielone oczy, po chwili szepczę:
- Ale miałam dziwny sen...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hi! Oto pierwszy rozdział... Mamy nadzieję, że się wam podoba :) Prosimy o szczere komentarze :)) Zaglądajcie do zakładki "Bohaterowie"! Jeżeli macie jakieś pytania do postaci piszcie na ask'u! Link znajdziecie w zakładce "Kontakt" ;) Dziś 10 lipca czyli 20-ste urodziny Perrie Edwards! Happy B-Day Pezz! <3

2 komentarze:

  1. Komentarz który dodałaś u mnie w spam'ie był tak mega zachęcający, że nie mogłam tu nie zajrzeć! No więc i jestem :) Mnie like it ( i prolog i rozdział ). Chociaż czuję niedosyt. Ale zazwyczaj tak mam jak mi się coś podoba :) więc czekam na więcej :) no i ponownie zapraszam do siebie tym razem na drugiego bloga : http://hearts-of-darknesss.blogspot.com Liczę że się spodoba i coś po sobie zostawicie :)
    Całuję L.B :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaj!
    Przyznam, że nie przepadam za chłopakami, w sumie to raczej nie tyle co nie przepadam, co po prostu nie jestem ich fanką, a ich muzyka przeltuje mi koło uszu i tyle, ale przecież nie o to chodzi w opowiadaniu, prawda? Dlatego mimo wszystko zdecydowałam się przeczytać ;)
    Przyznam, że od samego początku zajeżdżało mi tutaj samą romantyczną sielanką, ale mam nadzieję, że to jednak naprawdę był tylko sen. Mam nadzieję, że spotka chłopakow w bardziej... niebanalny sposób niż ten powyżej. Sama nie wiem, ale to po prostu wydało mi się zbyt banalne. Do tego uwielbiam koncept, więc może poszłybyście w tym kierunku? xd
    Do tego, jak dla mnie trochę za mało opisów i jeżeli chodzi o ubrania, to akurat one są najmniej ważne w opowiadaniu, dlatego radziłabym Wam skupić się na mowie ciała i przemyśleniach głównej bohaterki.
    Oczywiście nie odbierajcie tego jako wredną, samą krytykę, bo nie o to mi tutaj chodziło. Bardziej o to, że widzę w Was potencjał i nie dobrze by było gdybyście go zmarnowały na kolejne mega słodkie love story ;)
    Mimo wszystko, jak wyżej napisałam macie potencjał, tylko musicie go wykorzystać oraz zastanowić czy ta historia, którą właśnie tworzycie jest tym, czego chciałyście ;)
    A, i przy okazji, wątpię, że Veronika nawet jeśli bardzo dobrze znałaby angielski, to od azu by się na niego przestawiła. Moim zdaniem, powinna mieć lekkie problemy i najpierw wypalić coś po polsku. Potem poukładać sobie w głowie po angielsku to, co chce powiedzieć i wtedy dopiero zareagować ;) Ale to już taki mały szczegół ;)
    Bruhdfs, żeby nie bylo, że tylko wytykam palcem, to pochwalę, że bardzo spodobała mi się Dominika xd I to wcale nie dlatego, że to moja imienniczka xd *nie, bo to wcale nie o to tutaj chodzi... xd* Jest cholernie wesołą i pełną energi i życia dziewczyną, co bardzo mi się podoba ^^
    Ah, i przy okazji, nie pogniewałabym się gdyby następny rozdział był znacznie dłuższy ^^
    Oczywiście czekam na następny ;3

    Ps. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za ten komentarz ;3

    Z uszanowaniem pod pachą,
    Violent.

    OdpowiedzUsuń

Szablon w całości wykonany przez Violent dla Veroniki oraz Dominiki
na postrzebę bloga We And Our Dream. Prawa autorskie zastrzeżone.