poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Chapter 4 „Night adventure”

Przeczytajcie naszą przemowę pod postem :)

VERONICA PERSPECTIVE

- Mam dla Ciebie niespodziankę...
- Niespodziankę? Samo to, że tu jesteś jest niespodzianką.
- Dziękuję, miło mi, ale to nie jestem tą niespodzianką.
- To co?
- Tego nie mogę powiedzieć, bo to już nie będzie niespodzianka.
- Mam się bać?
- Nie. Wstawaj.
- Ale... Ja nie mogę. Muszę poczekać na wypis, a poza tym lekarze kazali mi „Leżeć, pić zieloną herbatkę i zajadać rosołek”
- Dominika mówiła, że czujesz się dobrze...
- Tak. Ja, czuję się dobrze, ale obawiam się, że moje zdanie jest tutaj brane pod uwagę dopiero na końcu.
- Skoro czujesz się dobrze, to w takim razie jak znikniesz „na chwilkę” nic złego się nie stanie.
- To brzmi, jak porwanie.
- Jak, nie zgodzisz się dobrowolnie, to zabiorę Cię siłą.
- Dobra wygrałeś. Ciekawi mnie, co wykonbinowałeś. Ale jest jeden problem.
- Jaki?
- Hm... Jakby to ująć... Nie wiem, gdzie są moje rzeczy. Aktualnie jestem w piżamie. Jakbym gdziekolwiek poszła w takim stroju, to ludzie uznaliby mnie za wariatkę.
- Fakt. Tego nie przewidziałem. Zaczekaj. Mam w samochodzie torbę, z zapasowymi ubraniami.
- Nie kłopocz się... Może lepiej będzie zadzwonić po Domę. Podaj mi mój telefon.
- Nie, nie ma potrzeby, nie musimy jej w to angażować. - powiedział to i wyszedł. Po chwili wrócił z wielką torbą. Postawił ją na środku sali i zaczął wyjmować różne rzeczy. Potem uśmiechnął się i rzucił we mnie ubraniami.
- Trzymaj. Załóż. Ja w tym czasie rozejrzę się po korytarzu i zobaczę, czy ktoś się tam nie kręci, jakiś lekarz, czy coś.
Przebrałam się w jego rzeczy, czym była wielka koszula w kratkę i czarne spodnie. Boże... Jaki on wielki! Tonełam w jego ciuchach. Dopiero teraz zorientowałam się, jaka muszę być rozczochrana. Dodatkowo nieumalowana. Szybko spięłam włosy w niezdarnego koka. W tym momencie do pokoju wszedł Harry.
- Dobrze, że już się ubrałaś.
- A co by było gdyby tak nie było? Mogłeś zapukać. - puścił moją uwagę mimo uszu i dodał:
- Teraz jest odpowiedni moment. Chodź.
Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Bez większych przeszkód udało nam się niezauważonym wyjść z budynku.
- Co teraz rycerzu na białym koniu?
- Poszukajmy konia. Nie wiem, czy ci przypadnie do gustu, bo nie jest biały, tylko czerwony.
- Hmm... W takim kolorze może być, nawet ładniejszy.
Gdy to powiedziałam odwrócił się w moją stronę i złapał mnie za drugą rękę.
- Jakie masz zimne dłonie... Ale ze mnie kretyn, przeze mnie jeszcze się bardziej rozchorujesz.
W tej chwili, zdjął z siebie fioletową bluzę.
- Proszę, ubierz.
- Nie, nie trzeba, teraz Tobie będzie zimno.
- Aaaah. - westchnął i przełożył największy otwór bluzy przez moją głowę. Zanim do końca zdołałam zorientować się, co robi, już miałam ją na sobie.
- Później mi podziękujesz. Teraz chodź do samochodu.
- Gdzie my właściwie jedziemy? - zapytałam Harry’ego, gdy byliśmy już w aucie.
- Spokojnie, dowiesz się w odpowiednim czasie. - spojrzał na mnie, po czym znowu skupił się na prowadzeniu samochodu.
- Myślę, że nie powinnam nigdzie daleko jechać. Nikt nie wie gdzie jestem. Może chociaż zadzwonię i powiem, że wszystko w porządku?
- Zadzwonisz, jak będziemy na miejscu, teraz nawet nie masz jak.
- Czemu?
W tym momencie wyciągnęłam z kieszeni telefon, który najwyraźniej już dawno się rozładował.
- No ładnie - dodałam.
- Spokojnie, nie będzie Ci potrzebny. - Harry najwyraźniej, nie mógł się doczekać mojej reakcji na niespodziankę.
- O patrz! - zaskoczona, szybko zawołałam Stylesa.
- Yhm.. Co fajnego tam widzisz?
- Samolot! Wygląda, jakby lądował...
- Tak, to możliwe...
- Ale jak? Gdzie?
- Przypuszczam, że większość samolotów planowo ląduje na lotniskach, ale nie wiem, czy ten, gdzieś po drodze się nie rozbije. Patrząc na prawdopodobieństwo, że znajduje się tuż nad lotniskiem, myślę że obędzie się bez katastrofy.
- Lotnisko!? - wykrzyczałam zdziwiona.
- Takie miejsce, gdzie lądują i startują samoloty - maszyny latające, może to coś Ci mówi?
- Gdzie ty mnie wywozisz? Mam nadzieję, że zaraz się dowiem...
- Nie tak prędko, ale myślę że Ci się spodoba. Na pocieszenie dodam, że to nie Arktyka ani Afryka.
- Żartujesz... Jak mnie nie będzie w szpitalu to nieźle mi się dostanie.
- Spokojnie, skoro mówisz, że Cię tam nie będzie, to nic ci nie grozi. - dodał i starał się zrobić słodką minkę, ale średnio mu wyszło.
- To co? Może zabierasz mnie do Glasgow albo Newcastle? - dodałam, po chwili jazdy.
- Samolotem? Nie rób ze mnie takiego lenia. Do Glasgow nie poleciałbym samolotem.
- Hahahaha... Ale z Ciebie żartowniś. Dobrze zrozumiałam, że niby mamy gdzieś lecieć samolotem? Ja mogę popatrzeć. Ty sobie polecisz, ja na Ciebie zaczekam. Nie martw się nie będzie mi się nudzić. Jest trochę późno, myślę że na lotnisku o tej porze będą sami przyzwoici ludzie, a nie o takich nieczystych myślach. Jak dobrze pójdzie to nic mi się nie stanie.
- Daj spokój leciałaś już pewnie nie raz samolotem.
- No, nie całkiem...
- To jak przyjechałaś do Anglii?
- To długa historia.
- Mamy czas. Chętnie posłucham. Pewnie przepłynęłaś żabką ocean, a na końcu strzeliłaś sobie sweet focię.
- Ha. Ha. Ha. Ale śmieszne. Ja nigdzie nie lecę.
Niecałe pół godziny później znajdowaliśmy się na lotnisku w sali odpraw.
- Chodź. Tam mamy nasz samolot. - Harry złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia.
- Czekaj! Mówiłam serio.
- Ach, te twoje zasady. Zaufaj mi, nie wywiozę Cię na Madagaskar.
- To nie o to chodzi. Ufam Ci. Tak mi się przynajmniej wydaje. Chodzi o coś innego.
- Opowiesz mi w samolocie, chodź. - Harry nie dawał za wygraną, upierał się przy swoim. Pociągnął mnie kawałek za sobą, ale za chwilę odwrócił się, chyba się zdenerwował, że nie jestem zadowolona i kapryszę, a on się pewnie bardzo napracował.
- Powiesz mi do chol... - urwał w pół słowa. Spojrzał na mnie i zaczął rozszyfrowywać to, co kryje moja twarz.
- Przepraszam, nie mogę. - do moich oczu zaczęły napływać łzy. - Nie chodzi o Ciebie.
- To o co? Nie chcesz, to nie, wrócimy do szpitala. Niepotrzebnie ciągnąłem Cię tu na siłę.
- Przepraszam... Ja bardzo bym chciała, ale... - po policzkach moich zaczęły spływać łzy. - Przepraszam. Tak się napracowałeś... Ale...
- Chociaż powiedz, o co chodzi. - odezwał się bardziej spokojnym głosem, musiał być bardzo ciekawy, albo bał się mnie urazić.
- Nie chcę o tym mówić. To nie jest przyjemne... - wzięłam głęboki oddech. - Boję się latać. Boję się odkąd pamiętam. Przepraszam...
- Nie masz za co przepraszać...
- Mam. Czuję się winna, że przeze mnie...
- Nie martw się, zabiorę Cię tam jeszcze kiedyś.
- Ja bardzo chcę „to coś” zobaczyć. Ale ja po prostu na widok samolotu... Mam chorobę lokomocyjną, lęk wysokości, a mój żołądek nie lubi podniebnych przygód.
- Aż tak źle? - odezwał się zaniepokojony Harry.
- Boję się, mam taką traumę. Przepraszam. - po chwili dodałam - Samolotem leciałam raz i o raz za dużo. Do Londynu przyleciałam samolotem. Byłam wtedy z Dominiką, która wiedziała o moich lękach, więc cały czas, praktycznie trzymałam ją za rękę, miałam zamknięte oczy i słuchałam Ciebie. Przed startem połknęłam jeszcze porcję tabletek uspokajających i leków na choroby żołądka.
- I doleciałaś cała i zdrowa? - Stylesowi na twarz wkradł się uśmieszek.
- No.. Niby.. W sumie to tak...
- Domyślam się, że gdy myślałaś o drodze powrotnej do domu, to zakładałaś, że tak samo będziesz wracać?
- Tak... W sumie to nie myślałam o powrocie, ale wydaje mi się, że tak.
- To tak samo możesz zrobić teraz.
Siedziałam z Harry'm w samolocie. Hazza oddał mi swój iPod i trzymał mnie za rękę. Gdy samolot zaczął startować, przerażona nie byłam w stanie słuchać żadnej muzyki. Siedziałam sztywno i wbijałam swoje paznokcie w rękę Harry'ego. Nie robiłam tego celowo. Bardzo się bałam i nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie.
- Spójrz mi w oczy. - odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam prosto w jego oczy. - Tak lepiej. Prawda?
- Troszkę. Ale ja naprawdę bardzo się boję.
- Spokojnie, przy mnie jesteś bezpieczna.
Harry puścił moją dłoń, ale zanim zdążyłam coś zrobić, objął mnie swoim ramieniem. Gdy tylko przybliżyłam się do niego i go przytuliłam. Mimo, że w nagłym przypływie siły bardzo mocno go ścisnęłam, on nie protestował i ponownie złapał mnie za dłoń, dając tym samym do zrozumienia, że jestem bezpieczna. Przytulałam Hazzę, jednak dalej trochę się bałam. On chyba o tym wiedział, dlatego zaczął śpiewać. Na ucho szeptał mi słowa piosenki. Powoli, zaczęłam się odprężać. Tak, przez cały lot, spędzaliśmy czas. Ja z zamkniętymi oczami wtulona byłam w ciało Harry'ego, a on obejmował mnie ramieniem i trzymał za rękę, do ucha śpiewając mi piosenki, nie tylko z jego zespołu.
- Za chwilę rozpocznie się lądowanie. - poinformował nas pilot.
- O nie. Było tak dobrze.
- Tak dobrze? Podobało Ci się? - zapytał zdziwiony Styles. - Ach tak, w moich ramionach nie może być inaczej...
- Chodziło mi o to, że tak naprawdę najgorsze jest lądowanie.
Po około pięciu minutach samolot zaczął zbliżać się do pasa startowego. Spanikowałam. Jeszcze mocniej przytuliłam Harry'ego. Zamknęłam oczy i starałam się myśleć o czymś przyjemniejszym, co nie było proste. On jednak, widząc to, jak bardzo się boję, uniósł lekko moją głowę i spojrzał mi w oczy. Tak, z pewnością udało mu się odwrócić moją uwagę. Teraz nic innego się dla mnie nie liczyło. Patrzyłam w jego zielone tęczówki i to, gdzie jestem nie miało już znaczenia. Po chwili, Lokowaty Książę zbliżył się do mojej twarzy i delikatnie musnął moje wargi. Z każdą następną chwilą, zaczął całować coraz namiętniej. Nagle odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem.
- Co się tak śmiejesz?
- Wysiadamy. - odparł, a uśmiech dalej go nie opuszczał.
- Co!? - krzyknęłam zdenerwowana, bo przypomniałam sobie, że nadal jestem w samolocie.
- Zostajesz? Jeszcze sobie polatamy, spokojnie.
- Ale jak... A lądowanie? Kiedy...
W taki sposób znalazłam się, jak się później okazało we Włoszech. Nawet nie zorientowałam się, kiedy samolot wylądował.
- Włochy? - zaskoczona zapytałam Hazzę.
- Tak. Konkretniej - tutaj wskazał przed siebie. - Wenecja.


Staliśmy właśnie na jednym z najsłynniejszych mostów w Wenecji, nawet nie wiem, czy nie na świecie. Tak, Most Westchnień, z pewnością jest sławny.
- Mam nadzieję, że nie masz choroby morskiej.
- W sumie to mam, ale skoro leciałam samolotem...
- Ok, ok... Więcej o nic nie pytam...
Harry zaprowadził mnie do wielu wspaniałych miejsc. Zrobiliśmy sobie parę pamiątkowych zdjęć. Zjedliśmy kolację - bardzo późną zresztą, ale za to bardzo smaczną. Pływaliśmy gondolą, gdy w wodzie odbijał się księżyc. Czułam się wspaniale. Wszystko było takie magiczne. My w Wenecji. Ja z Harry'm. Bardzo chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie...

DOMINIKA PERSPECTIVE

- Nie chcę nić mówić, ale... Boże, ile ty jesz... - zaskoczona spojrzałam na Nialla.
- Dziękuję. Ale i tak jakoś tak teraz ostatnio apetytu nie mam.
- Aha... Uroczy jesteś jak jesz.
- Och... nie. Czasami jestem bardziej uroczy. - zaśmiał się, po czym poruszył brwiami w dość zabawny sposób.
- Hahahahaha... I zabawny na dodatek.
- Dziękuję. Jejku, ty mnie tak komplementujesz, a ja? Jak ostatni dupek się zachowuje.
- Nie. Bardzo Ci dziękuję. Mam u Ciebie wielki dług wdzięczności.
- Ahh.. Nie taki duży...
- Wielki...
- Dobra, już jako tako się najadłem, a Ty najedzona?
Ja to się wzrokiem najadłam...
- Tak, na razie zapasy uzupełnione.
- Co teraz robimy? - Horan uśmiechnął się.
- Ja właściwie muszę już iść. - wstałam i zaczęłam się ubierać - Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
- Hola, hola. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz. Odwiozę Cię.
- Nie trzeba. Nie musisz...
- Wiem. Nie muszę, ale chcę. Po chwili razem wyszliśmy z knajpki. Zaczęłam szukać kluczy w kieszeniach, ale zaraz przypomniałam sobie, że Wera miała je w torbie.
- Co jest? Coś zgubiłaś?
-Nie. Tak. Nie zgubiłam, tylko nie mam wcale. Klucze wzięła Veronica. A Anka poszła na jakąś imprezę i koncert. Kurcze...
- Domyślam się, że Vee nie możesz już dzisiaj odwiedzać.
- Hmm... Może u kogoś w hotelu zanocuję...
- Zobaczmy, czy Twoja koleżanka już wróciła.
- Ok... Ale szczerze wątpię.
Niall złapał taksówkę i po ok. 15 minutach byliśmy już przed moim hotelem.
- Który pokój? - zapytał Horan.
- Hm... 96. - po chwili dodałam - Nie. To jednak 69.
- Czyli to chyba tu. –wcisnął guzik windy i po chwili znaleźliśmy się na odpowiednim piętrze.
- Zamknięte. - pociągnęłam za klamkę, już któryś z kolei raz.
- An. Anka. Jesteś tam? - nie chciałam pobudzić wszystkich, krzycząc za głośno.
- Nie ma jej.
- Poczekaj.
Horan zapukał do drzwi obok. Za chwilę wyłonił się z nich z powrotem i gestem zaprosił mnie do środka.
- Chodź.
Złapał mnie za rękę i gdy już byliśmy w sąsiednim pokoju, wyciągnął na balkon.
- Co Ty robisz? - zapytałam zaskoczona.
- Chyba chcesz iść do pokoju?
- Tak, ale tędy?
- Na nic lepszego nie wpadłem.
- Ktoś tu mieszka? Tak o, nas wpuścili?
- Najwidoczniej lubią muzykę pop. Są naszymi fankami i nie były jeszcze na naszym koncercie. Więc dałem im swoje autografy...
- Jesteś niemożliwy.
- Chodź. Idź pierwsza.
Między balkonem, na którym stałam, a balkonem w moim pokoju, był nie duży odstęp. Na szczęście bez większych problemów udało mi się przejść. Nie było to takie straszne, na jakie wyglądało.
- Teraz Ty. - spojrzałam w stronę Niallera, który chyba nie był zadowolony ze swojego pomysłu.
- Ok. Ale chcę ładny pogrzeb. I kwiaty. I żeby Justin Bieber na nim zaśpiewał.
Przeszedł na właściwy balkon, co wyglądało przezabawnie w jego wykonaniu. Jednak wchodząc do pokoju uderzył się o górną framugę drzwi.
- Ałć. A to za co? Co ja Ci zrobiłem! - krzyknął do drzwi.
- Hahahahaha... Boli?
- Nie, swędzi... - powiedział z sarkazmem - Tak, będę miał siniaczka. - zrobił teatralną smutną minkę.
- Pomóc Ci jakoś? Może przyniosę lód?
- Nie trzeba. Wystarczy, że dostanę buziaczka i do wesela się zagoi.
- Ojojoj. Ale się rozpędziłeś. Nie wiedziałam, że się żenisz. odparłam - Pokaż. - podeszłam do Niall'a i pocałowałam go w czoło, w miejsce gdzie najprawdopodobniej się uderzył.
- Teraz lepiej?
- O wiele.
- Generalnie, to mnie odprowadziłeś.
- Tak, ale zapewne twoja współlokatorka szybko nie wróci i będziesz sama. A co będzie, jak Ci się coś złego przyśni? A poza tym, zostałem zraniony podczas akcji...
- Ok. Skoczę po coś do jedzenia, na pewno Ci przejdzie.
- A co będziemy robić?
- Nie wiem, masz jakiś pomysł?
- No nie wiem, może jakiś film?
- Ok.
- Co lubisz?
- Nie przepadam za fantastyką i horrorami.
- Ja też nie. Czekam na kogoś odważnego, kto obejrzy ze mną horror.
- Ja tam kiedyś coś oglądałam... Ale nie bardzo lubię. - po chwili dodałam - A czemu to ma być ktoś odważny? - Taki ktoś kto mnie potrzyma za rękę.
- Na pewno nie jest tak źle. Skoro ja parę oglądałam to Ty pewnie też. Na pewno przesadzasz.
- Skoro mi nie wierzysz, to sama się przekonasz. Horan wybrał horror średniej klasy i włączył telewizor.
Po chwili przygotowałam coś na ząb. Usiedliśmy na moim łóżku. Film się zaczął. Na początku nudy. Jednak z każdą następną chwilą, zaczęłam bać się co raz bardziej.
- Boisz się? - zapytał Blondasek.
- Spodziewałam się czegoś innego.
W tym momencie mignął obraz w telewizorze i ze strachów odwróciłam głowę. Zauważyłam, że Horan zrobił to samo. Po chwili ktoś zaczął głośno krzyczeć, a ja dołączyłam do tej osoby. Przestraszyłam się, Niall również. Popatrzyliśmy na siebie i chłopak przysunął się bliżej. Bez namysłu wtuliłam się w jego tors. On również mnie objął. Siedzieliśmy tak przerażeni przez chwilę, po czym Nialler zabrał głos:
- Nie ma sensu. Wyłączam.
- Ok.
W tej chwili zgasił telewizor. W pokoju zrobiło się strasznie ciemno. - Zapalę światło. - Horan chciał się podnieść.
- Nie! - krzyknęłam- Nie odchodź!
- Dobra. Szczerze mówiąc, mi ten pomysł też się nie podobał...
- Ale...
-Nie martw się. Nigdzie Cię nie puszczę. Sam boję się wychodzić.
- Dziękuję. Jesteś wspaniały.
- Znowu mnie chwalisz. Ahh... To ty jesteś wspaniała.
- Dziękuję farbowany blondynie. Chwilę rozmawialiśmy. Po rozmowie zmógł mnie sen.


- Hahahahaha... Harry... - w tej chwili w drzwiach usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza, po czym drzwi się otworzyły.
- VERONICA!
- DOMINIKA!
Krzyknęłyśmy w tym samym czasie.
- HARRY!
- NIALL!
Za chwilę chłopcy także krzyknęli. Wszyscy zdziwili się na swój widok. Spojrzałam na dłoń Vee, która złączona była z dłonią Harry'ego. Ona w tym samym czasie zauważyła, że leżę z Niall'em w jednym łóżku, a na dodatek w jego ramionach...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dominika M:  Cześć.! Oto czwarty rozdział. :) Jak wam się podoba? Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach. Jak macie jakieś pytania to śmiało, piszcie na blogu, albo na TT (@Never_Say13
Dziękujemy za ponad 1200 wejść.
Do napisania :)

Veronica Collins: Dziękujemy wam za ponad 1200 wyświetleń i 2 obserwatorów! Jesteście suuper :D Zauważyłam, że pod ostatnim postem nie było żadnego komantarza dlatego postanowiłam wprowadzić pewnę zasadę:

3 KOMENTARZE = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

Macie jakieś pytania? Pytajcie :) Ja nie gryzę xD (http://ask.fm/awmyjade) [@awmyjade]
Love you <3
xVeronicax

wtorek, 6 sierpnia 2013

Chapter 3 „Dream or reality?”

VERONICA PERSPECTIVE

Piiiiiip.
Piiiiiip.
Piiiiiip.
Piiiiiip.

Na monitorze, obok łóżka szpitalnego pikały wykresy, kontrolujące moje czynności życiowe. Szpital. Właśnie, co ja tutaj robię? Ostatnie, co pamiętam przed utratą przytomności, to jak zbliżał się do nas pewien mężczyzna. Chyba wtedy upadłam, wiem, że wszystko wokół mnie zawirowało, a chłopak pochylił się nade mną. Zdążyłam zobaczyć tylko zielone oczy, TE oczy. Potem zemdlałam.
- Heej! Cieszę się, że Cię widzę całą i zdrową. - do mojego pokoju weszła Dominika.
- Cześć.
- Wszystko już w porządku? Dobrze się czujesz?
- Tak, tak, ogólnie to już ok. Ale nic nie pamiętam. Może od Ciebie usłyszę, co się właściwie stało.
- Jakby Ci to powiedzieć... Ale na pewno już wszystko ok? Nie chcę Cię denerwować.
- Jak mi nie powiesz to mnie jeszcze bardziej zdenerwujesz.
- Dobra. Sama chciałaś. Trzymaj.
Doma podała mi gazety. Kolorowe czasopisma.
- Wygląda na to, że chyba jesteś... hmm... bardziej znana, niż przed upadkiem, czyli jakieś 2 godziny temu.
- Co? Ale jak?
Odwróciłam jedną gazetę, na okładce był Harry, w dziwnej sytuacji. Pobieżnie obejrzałam nagłówki czasopism.

*Harry Styles pomaga nieznajomym... A może to ktoś bliski?
*Zwykła fanka, czy kochanka?
*Dawna miłość?
*Udawała, żeby się nią zainteresował?

- Zanim cokolwiek przeczytasz... To pozwolisz, że przedstawię Ci moją wersję zdarzeń... Gdy podeszłyśmy pod budynek, chłopak - jak się później okazało Hazza, podszedł do nas. Gdy tylko Cię zobaczył przyspieszył kroku i widać było, że bardzo się przejął, a może przestraszył? Potem zachciało Ci się wąchać kwiatki od spodu, ale w porę zareagował Styles. Po chwili, dosłownie sekundzie, przed nami pojawił się czarny samochód. Drzwi z tyłu otworzyły się i twój bohater oznajmił, a właściwie stwierdził, że siedzę z przodu. Bez większego zastanowienia otworzyłam przednie drzwi pasażera i wsiadłam do pojazdu. Harry wsiadł z Tobą do środka. Po chwili zorientowałam się, że siedzisz, a właściwie zajmujesz pół-leżącą pozycję jego w ramionach. Najpierw chciałam zaproponować, żebyśmy się przesiedli, ale jak zobaczyłam Cię w jego objęciach... Jak Cię trzymał... Szczerze, nie wiem czy w tamtej chwili puściłby Cię choćby na sekundę. Gdy już chwilę ochłonęłam, zaczęłam się rozglądać. Mój wzrok powędrował na kierowcę - za kierownicą siedział Niall. Od początku jazdy nie odezwał się ani słowem. Po chwili spytałam, dokąd jedziemy, na co blondasek odparł, że zabiera nas do szpitala. Tak znalazłyśmy się tutaj. Dokładnie, Ciebie przebadali, a my czekaliśmy przed salą.
- Czekaliście...
- W sumie to ja już nie czekam, ale oni tak.
- Oni?
- Tak. Mam nadzieję, że wytłumaczysz mi tą twoją dziwną relację z Harry'm. Ale zrobisz to w ładniejszym miejscu. Czekali tu razem ze mną. Bardzo chcieli, w sumie to Hazza chciał Cię zobaczyć pierwszy, ale wolałam przygotować Cię na to wszystko, pomyślałam, że pewnie nie będziesz wiedzieć co się stało i w ogóle chciałam Cię zobaczyć.
- Żartujesz prawda? Harry? Harry Styles stoi pod moimi drzwiami?
- Tak stoi. A tym, to się nie przejmuj. - wskazała gazety - Za chwilę wszyscy zapomną. Porobili wam parę zdjęć, generalnie tylko jak „wsiadaliście” - kto wsiadał ten wsiadał - do samochodu. Dominika jeszcze moment ze mną rozmawiała, a potem wyszła.
Drzwi pokoju po dłuższej chwili ponownie się otworzyły, lecz tym razem zobaczyłam w nich zupełnie kogoś innego. Nigdy nawet nie śniłam, o takim zwrocie akcji. Nie przypuszczałam, że to może dziać się naprawdę.
Do pokoju wszedł Harry.

Próbowałem dobrze to rozegrać
Ale kiedy patrzę na ciebie
Nie potrafię być nawet odważny
Bo sprawiasz że moje serce przyśpiesza


Wszedł do sali.

Postrzeliłaś mnie z nieba
Jesteś moim kryptonitem
Ciągle sprawiasz, że jestem słabszy
Tak, zastygły i bez oddechu


Powoli, podszedł do mojego łóżka.

Coś właśnie się wydarzyło,
Bo umieram, żebyś tylko zobaczyła,
Że potrzebuję Cię tu ze mną teraz.
Bo ty masz To Coś


Zza pleców wyciągnął bukiet przepięknych stokrotek.



Więc, wyjdź, wyjdź, wyjdź z mojej głowy
I zamiast tego wpadnij w moje ramiona
Nie wiem, nie wiem, nie wiem co to jest
Ale potrzebuję Tego Czegoś
A ty masz To masz
Teraz wspinam się po ścianach
Ale ty tego wcale nie dostrzegasz,
Że odchodzę od zmysłów
Cały dzień i całą noc
Coś właśnie się wydarzyło
Bo umieram, żeby dowiedzieć się jak masz na imię
I potrzebuję Cię tu, ze mną teraz.
Więc, wyjdź, wyjdź, wyjdź z mojej głowy
I zamiast tego wpadnij w moje ramiona
Nie wiem, nie wiem, nie wiem co to jest
Ale potrzebuję Tego Czegoś


Harry stał, wpatrzony we mnie i śpiewał... Słowa płynęła z jego ust. Ja, nie mogłam, nie wiedziałam co powiedzieć, jak mam zareagować. Siedziałam tylko i patrzyłam na niego oraz rozkoszowałam się jego głosem. A on nie przestawał śpiewać.

Więc wyjdź, wyjdź, wyjdź z moich myśli
I no dalej, wejdź do mojego życia
Nie wiem, nie wiem, nie wiem co to jest
Ale potrzebuję Tego Czegoś
A ty masz To masz
Ty masz To Coś
Wyjdź, wyjdź, wyjdź z mojej głowy
I zamiast tego wpadnij w moje ramiona


Niespodziewanie, łzy zaczęły spływać po moich policzkach... Te słowa... Ten koncert... Ta pomoc... Te słodkie kwiaty... To wszystko dla mnie... Dla mnie...

Więc, wyjdź, wyjdź, wyjdź z mojej głowy
I zamiast tego wpadnij w moje ramiona
Nie wiem, nie wiem, nie wiem co to jest
Ale potrzebuję Tego Czegoś.
A ty masz To masz


Loczek podszedł jeszcze bliżej i usiadł na skraju łóżka. Czy się wstydziłam? Wstydziłam swoich łez? Nie... To były moje łzy... Moje łzy szczęścia, moje łzy lęku, moje łzy strachu, moje łzy pełne obawy, moje łzy, które były tylko początkiem.

Więc wyjdź, wyjdź, wyjdź z moich myśli
I no dalej, wejdź do mojego życia
Nie wiem, nie wiem, nie wiem co to jest
Ale potrzebuję Tego Czegoś
A ty masz To masz *


Położył kwiaty na moich kolanach. Swoją dłoń uniósł na wysokość mojej twarzy i wytarł spływające po policzkach łzy. Później, jego wzrok przeniósł się na moje oczy. Spojrzał na mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

- Tylko z Tobą, będę szczęśliwy. Nie wiem, nie wiem, czego chcę, wiem, że czegoś potrzebuję... Tylko Ty możesz mi to dać, tylko Ty to masz.

DOMINIKA PERSPECTIVE

Wyszłam z pokoju Vee, spojrzałam na Harry'ego i powiedziałam:
- Ok... Wyjaśniłam jej, co się stało, wydaje mi się, że już możesz wejść.
- Dobra. Ale skoczę jeszcze w jedno miejsce. - dodał szybko Hazza i zniknął za rogiem.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Zanim się obejrzysz, znowu będziecie nas obgadywać. - odezwał się Horan, który siedział przez cały czas przed salą. Na sobie miałam dalej rzeczy z koncertu.
- Będzie ok. - dodał. Zaczął mi się przyglądać. Nie zauważyłam, że cały czas stoję w miejscu i nie odezwałam się ani słowem. Stałam tak jak posąg. Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- A u Ciebie? Wszystko ok? Wyglądasz, jakbyś ducha zobaczyła, albo była na marnym filmie.
Dalej nic, zero reakcji, poczułam, jakby słowa, nagle straciły sens, nic nie było w stanie opisać tego, co czułam. Nagle, na swoich ramionach poczułam uścisk. To Niall. Wstał i zaprowadził mnie do krzesełka. Usiadłam, ale zaraz poczułam, że nie mam siły utrzymać pionowej pozycji. Jakby teraz wszystkie proste czynności stały się trudne. Jakby „proste” czynności straciły sens. Znowu poczułam to dziwne uczucie. Horan usiadł obok mnie i próbował oprzeć mnie o oparcie.
- Wyglądasz jak zombie. Może zawołam lekarza?
Zero. Nic. Brak reakcji. Niall, nie wiedząc co zrobić usiadł w kącie na podłodze i wziął mnie w ramiona. To był impuls. To sprawiło, że mi ulżyło. Poczułam, jego ciepło, jego dotyk. To, gdy mnie objął i przytulił sprawiło, że coś we mnie pękło. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nialler, widząc to przytulił mnie mocniej, a ja coraz bardziej płakałam. Brakowało mi tego. Ramienia do wylania łez. Nagle zrobiło mi się gorąco, za chwilę zaś zimno.
- Trzęsiesz się.
Horan zdjął swoją bluzę i włożył ją na mnie. Pachniała wspaniale. Czułam jego obecność, na swoim ciele.
- Nie chcesz, nic nie mów. Jak będziesz mogła już o tym pogadać, wysłucham Cię. - powiedział, a ja poczułam, że mogę mu zaufać, że w jego ramionach jestem bezpieczna.
- Dziękuję. - po chwili przypomniałam sobie, jak się mówi. - Bardzo Ci dziękuję, za to co zrobiłeś, za to że mi - nam pomogłeś... Lekarze, nie wiedzą co jej jest. Jedni twierdzą, że to tylko głupie zasłabnięcie, inni zaś mówią że to może początek czegoś poważnego. Wielu specjalistów ją badało... Lekarze są bezradni. Najgorsze jest to, że ona o niczym nie wie, nikt jej jeszcze nic nie powiedział. Boję się. Boję się jej to powiedzieć, boję się o nią. Nie chcę jej okłamywać. Ale, może jak nie będzie wiedzieć to będzie żyć tak jak wcześniej, będzie cieszyć się z każdego dnia? Może jeszcze się zakocha, może przeżyje swoją pierwszą miłość? A jak jej powiem? Zamknie się w sobie, wszystkich od siebie odsunie i będzie wszystko widzieć w najczarniejszych kolorach?

15 minut później.
- Nie jest Ci zimno? Oddam Twoją bluzę. Mi już jest ciepl...
- Nie, nie. Jeszcze się rozchorujesz, albo przeziębisz...
Dalej siedzieliśmy na ziemi, a Niall obejmował mnie swoimi ramionami.
- Dziękuję. - lekko się zarumieniłam, ale mam nadzieję że tego nie zauważył.
- Wiesz co... Zgłodniałem. Chodźmy coś zjeść.
- Ja nie mogę. Muszę tutaj zostać z Vee. Co jeśli...
- Nic jej się nie stanie. Jest z Harry'm, a on nie pozwoli jej skrzywdzić.
- Ok. Napiszę jej tylko sms-a.
- Nie. Nie przeszkadzaj im teraz.


* One Direction - One Thing
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowy rozdział! :) Jezeli chcecie być informowani o nowych blogach zapiszcie swoje username z TT lub numery GG w zakładce "Informowani" :))
Szablon w całości wykonany przez Violent dla Veroniki oraz Dominiki
na postrzebę bloga We And Our Dream. Prawa autorskie zastrzeżone.