wtorek, 23 lipca 2013

Chapter 2 "Dream"

VERONICA PERSPECTIVE

- Dobrze, bilety odbierzemy przed wejściem. Do usłyszenia. -rozweselona, zakończyłam rozmowę z najprawdopodobniej, menadżerem chłopaków. Po chwili dodałam:
- To nie sen. Nie sen. Idziemy na koncert.
- Tak, teraz to już na pewno nigdy nie zapomnimy tej wycieczki. - zaśmiała się Dominika.
Pogoda chyba nie podziela mojego entuzjazmu. Za oknem szaro. Jakbym mogła to w ogóle nie wychodziłabym z hotelu, gdyby był to zwykły dzień. Ale dzisiejszy taki nie był. Miałam iść na koncert One Direction! Zespół, który towarzyszy mi ostatnio przez cały czas. Najgorsze było czekanie. Czas, jak na złość bardzo się dłużył. Trochę się bałam, a zarazem nie mogłam się doczekać, żeby na żywo i na własne uszy usłyszeć (a na dodatek zobaczyć) chłopaków. Nie mogę uwierzyć, że właśnie spełnić ma się moje największe marzenie.
Na koncert ubrałam się w białą bluzkę na szerokich ramiączkach i spódnicę w kwieciste wzory. Do tego założyłam baleriny w odcieni beżu, oraz torebkę w tej samej tonacji. Moją szyję zdobił wisiorek z sercem, a w ręce znów trzymałam okulary.

- Denerwujesz się? - zapytałam Domę, która miała na sobie szare, jakby przetarte jeansy, koszulę w kratkę i baleriny. Na ramię zarzuciła torebkę, pod kolor.

- Nie, wcale...(sarkazm). A Ty?
- Szczerze?
- Tak, szczerze.
- Bardzo. Boję się jak jasna cholera. Nie mogę w to uwierzyć. Przeraża mnie to, że obudzę się w moim pokoju i to wszystko pryśnie jak bańka mydlana.
Ale, na szczęście nie prysło...
- Najpierw coś na rozgrzewkę.
Zewsząd zaczęła grać muzyka i chłopcy zaczęli swój koncert. Nie wiem, co w tej chwili było najlepsze. Po pierwsze znajdowałam się w Londynie - mieście, do którego zawsze chciałam pojechać.
Po drugie stałam właśnie bardzo, bardzo blisko sceny (na pewno dużo osób mi w tym momencie zazdrościło).
Po trzecie słuchałam mojego ulubionego zespołu.
Po czwarte patrzałam na mój ulubiony zespół.
Po piąte mój ulubiony wokalista z zespołu na żywo wyglądał jeszcze wspanialej.
Po szóste nic nie było w stanie powstrzymać mnie przed wpatrywaniem się w zielonookiego chłopaka.
Mogłabym tak wymieniać dłużej, ale widok Harry'ego całkowicie pomieszał mi w głowie.
Swoją solówkę właśnie zaczął Hazza. Wszystkie fanki (ja oczywiście razem z nimi) zaczęły śpiewać.
Najlepsze jednak miało wydarzyć się na końcu.
- Teraz, już na zakończenie zaśpiewamy ostatnią piosenkę. Z głośników rozbrzmiały pierwsze dźwięki, po chwili wszyscy zaczęli kołysać się w rytm muzyki.

Rozpoczął Liam:
You're insecure
Don't know what for
You're turning heads when you walk through the do-o-or
Don't need make-up
To cover
Up being the way that you are is eno-o-ough

Harry:
Everyone else in the room can see it
Everyone else but you-u
Wszyscy:
Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautifu-u-ul!
That's what makes you beautiful!

Zayn:
So c-come on
You got it wrong
To prove I'm right I put it in a so-o-ong
I don't know why
You're being shy
And turn away when I look into your e-e-eyes...

Harry:
Everyone else in the room can see it
Everyone else but you-u

Wszyscy:
Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautifu-u-ul!
That's what makes you beautiful!

Wszyscy:
Na Na Na Na
Na Na Naaaa
Na Na
Na Na Na Na
Na Na x2

W tym momencie Harry zaczął się rozglądać. Jego wzrok wędrował po wszystkich fankach, najwyraźniej czegoś szukał (może kogoś?). Nagle nasze spojrzenia się spotkały. W jednej sekundzie zrozumiałam, że chyba już znalazł to czego szukał. Patrzył tylko na mnie, przeszywał mnie wzrokiem, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, czułam się wspaniale. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Jest to dla mnie najprawdopodobniej najpiękniejszy moment w życiu. Nie odrywając ode mnie wzroku zaśpiewał solówkę jak nigdy przedtem:

Kochanie, rozświetlasz mój świat
Jak nikt przedtem
Sposób w jaki poprawiasz włosy
Kompletnie mnie rozbraja
Kiedy uśmiechasz się w ziemie
Nie trudno stwierdzić

Wszyscy:
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautiful!
Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautiful!
If only You saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautifu-u-ul!
You don't know, You're beautifu-u-ul!

Harry:
That's what makes you beautiful! *

Po ostatniej piosence zrobiło mi się bardzo słabo.
- Dominika... Źle się czuję. Pójdę tam dalej się przewietrzyć.
- Poczekaj, idę z Tobą - najwyraźniej nie chciała mnie zostawić samej, albo bardzo źle wyglądałam.
Przeszłyśmy już kawałek drogi. Nagle kolana się pode mną ugięły i musiałam się zatrzymać.
- Poczekaj, nie ruszaj się. Ja sprowadzę pomoc. - Doma natychmiast zareagowała.
- Ok.

DOMINIKA PERSPECTIVE

- Help! Help!
Co mam teraz zrobić? Boże, jaka ona jest blada. A co jeśli to coś poważnego?
Niedaleko zauważyłam dwa budynki, mniejszy i większy. Przed mniejszym stał mężczyzna, mniej więcej w moim wzroście niestety nas nie zauważył, bo stał tyłem.
Założyłam jedną rękę Vee o swoją szyję i starałam się utrzymać ją, w pozycji stojącej, co nie było proste. Za chwilę do chłopaka stojącego przed domkiem, dołączył drugi chłopak, większy od niego. Ten drugi na szczęście nas zauważył. Bez zastanowienia ruszył w naszym kierunku, a gdy tylko podszedł bliżej, spoważniał i zaczął biec. Później tamten chłopak również do nas dołączył.


* One Direction - What Makes You Beautiful

środa, 10 lipca 2013

Chapter 1 "Green eyes"

VERONICA PERSPECTIVE

Klimat, to jest to, co z pewnością posiada Londyn. Piękne widoki, czerwone budki telefoniczne, czarne taksówki i piętrowe autobusy - te rzeczy z pewnością sprawiają, że miasto jest tak wyjątkowe. Razem z Dominiką zapoznałyśmy się z resztą grupy i okazało się, że przez czas kursu spotkałyśmy naprawdę wspaniałych ludzi. Po obejrzeniu większości cudownych zabytków m. in. Big Bena, pięknych pałaców i rozmaitych mostów, przyszedł czas na kolejny punkt programu. Mianowicie, mieliśmy udać się nad Tamizę, do miejsca gdzie znajduje się jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów Wielkiej Brytanii - London Eye. Obiekt ten, nie należy do mojej ulubionej rozrywki spędzania czasu, zabawa w rollercoasterach nigdy mnie nie bawiła, jednak tam mam wielką ochotę pójść. Zadowolona, że zrobię coś niecodziennego z uśmiechem kieruje się w kierunku Londyńskiego Oka. Za chwilę mój entuzjazm znacznie się zmniejsza - obsługa informuje nas o awarii koła. Niestety musieliśmy zrezygnować z tego punktu naszej wycieczki. Tak poprzez zwiedzanie minęło nam osiem dni. Po nieudanej podróży na London Eye, wróciliśmy do hotelu, gdzie mieszkałam w trzyosobowym pokoju. "Lokum" dzieliłam z Dominiką i Anką, która była bardzo skryta, ubierała się na czarno w charakterystycznym "rockowo-metalowym" stylu. Słuchała mocnego metalu zupełnie odwrotnie niż ja. To wszystko sprawiało, że czasem jakby nie było jej w pokoju, tzn. fizycznie była, ale jej duch fruwał gdzieś daleko. Najdziwniejsze było to, że cały czas widywałyśmy ją z charakterystycznym niebieskim zeszytem, nigdy nie zostawiała go bez opieki, najprawdopodobniej znajdowało się w nim coś, co ukrywała, czego nie chciała nikomu pokazać czy powiedzieć. Wiele razy pytałyśmy ją o proste rzeczy, takie jak pogoda czy zainteresowania, lecz ona zawsze nas zbywała pod różnymi pretekstami lub w ogóle nic nie odpowiadała. 

Teraz czekały nas trzy tygodnie "laby". Pod warunkiem, że będziemy przyzwoicie się zachowywali, możemy chodzić gdzie i kiedy chcemy, ale o 23:00 mamy już być w pokojach. Taką zawarliśmy umowę z opiekunami i wszyscy bez protestów przystali na tę propozycję.

- To na którą ustawiamy budziki? - zapytała D., która tak jak ja nie mogła się doczekać jutrzejszego dnia.
- Hm... Myślę, że tak 7.00-8.00. - odparłam, nie mogąc przestać myśleć o nadchodzącym dniu.
- Nastawmy może na 7.20?
- Ok. Mi pasuje. Będzie akurat, bo o 8.00 mamy śniadanie.
Londyn - jest tu pięknie. Wspaniałe widoki i niesamowici ludzie. Czego chcieć więcej? Brakuje tu tylko chłopaków z One Direction... Z tą myślą zasnęłam.

Siedziałyśmy właśnie z Dominiką w Milk Shake City i piłyśmy shake'i 1D. Ubrana byłam w krótkie dżinsowe spodenki, biały top z napisem i kremowe trampki. W ręce bawiłam się okularami. 


Doma miała dziś na sobie jeansowe, krótkie spodenki, przewiewną, brązową koszulkę oraz sandały w tym samym kolorze. 


Nagle Dominika zawołała:
- Vee! Patrz! Czy to nie chłopcy? - wskazała na ludzi stojących w kolejce.- Nie... No co ty. Co oni by tutaj robili?
- Hm... Wydaje mi się, że z pewnością kupowaliby shake'i. Jak widzę czekoladowego i... Chwilka, zaraz zobaczę jakiego jeszcze...
W tej chwili zaczęłam wstawać, aby wyrzucić pusty kubek do kosza.
- Ok, ok... Pewnie bana... Ale zaraz jak widzisz?
W tej chwili odwróciłam się w stronę lady, a przede mną niespodziewanie pojawił się Harry Styles we własnej osobie, a na dodatek cała zawartość jego shake'a - jak się później okazało bananowego, wylądowała na mojej bluzce.
- Hhh... - to było jedyne, co w tej chwili mogłam powiedzieć.
- Nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? - usłyszałam jego wspaniały głos od którego zmiękły mi kolana.
- Taaak... Wszystko jest ok. - odparłam.
- Na pewno? Bardzo mi przykro, to przez przypadek... Nie chciałem... Naprawdę - powiedział Hazza, najwyraźniej zatroskany o moje samopoczucie. Po chwili kontynuował:
- Teraz bardzo się spieszę, ale proszę - tu podarował mi wizytówkę - Zadzwoń pod ten numer i powołaj się na mnie. Mój menager załatwi Ci bilety na nasz sobotni koncert. Oczywiście, jeżeli chcesz...
- Dzzziękuję... - nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym powiedzieć, poczułam nagłą pustkę w głowie.
- Ok. W takim razie do zobaczenia. Mam nadzieję, że pośród tego wielkiego tłumu Cię odnajdę - powiedział i wyszedł z mleczarni. Przed oczami dalej miałam jego zielone oczy. Ciągle widziałam jego piękną twarz, dołeczki w policzkach i te kasztanowe loki. Na dodatek w uszach nadal brzmiały mi jego słowa. Wygląda na to, że w sobotę idę na koncert. Ha.. Nie na taki zwykły koncert, tylko na KONCERT chłopaków z One Direction! Po minucie stania jak kołek i wpatrywania się w jeden punkt, Dominika sprowadziła mnie na ziemię.
- Haaalooo! Tu ziemia do Vee! Z-i-e-m-i-a! - podeszła do mnie i dodała:
- Zapomniałam, wybacz, ty chyba nie żyjesz na tym świecie co ja. - to było to, co sprowadziło mnie do "żywych".
- Ok, ok... Już jestem, wysiadłam ze wspaniałego pociągu moich myśli o nazwie: rozmowa z Harrym Stylesem.
- Myślę, że powinnyśmy zmienić otoczenie, potrzebujesz się wygadać. Wracajmy do hotelu.

Jestem pod wodą, moje ciało powoli opada na dno. Słyszę bicie mojego serca. Zegar odmierza czas, słychać charakterystyczny dźwięk... Tik-Tak, Tik-Tak, Tik-Tak... Tracę kontrolę... Nie poruszam nogami, rękami, straciłam panowanie... Czuję tylko jak woda dotyka mojej skóry. Powoli tracę oddech, zaczyna brakować mi tchu... A zegar wciąż odlicza czas... Wszystko zaczyna się zlewać w jedną całość, barwy mieszają się ze sobą, kształty tracą swą ostrość... Powieki powoli zaczynają się zamykać... Nie wiem co się ze mną dzieje... Ostatnie mrugnięcie, ostatni dźwięk, ostatni Tik-Tak, ostatnia chwila... On - ostatnia nadzieja. Ostatnie co widzę to para zielonych oczu...

- Rock me, rock me, rock me, yeah... - dźwięk dzwoniącego telefonu Dominiki, budzi mnie ze snu.
- Która godzina? - pytam współlokatorki, właścicielki dzwoniącego telefonu.
- Hm... Coś koło dziewiątej. - odpowiada. Przed oczami nagle stają mi jego zielone oczy, po chwili szepczę:
- Ale miałam dziwny sen...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hi! Oto pierwszy rozdział... Mamy nadzieję, że się wam podoba :) Prosimy o szczere komentarze :)) Zaglądajcie do zakładki "Bohaterowie"! Jeżeli macie jakieś pytania do postaci piszcie na ask'u! Link znajdziecie w zakładce "Kontakt" ;) Dziś 10 lipca czyli 20-ste urodziny Perrie Edwards! Happy B-Day Pezz! <3

poniedziałek, 8 lipca 2013

Prologue "Unexpected start”

VERONICA PERSPECTIVE

Minęło sześć miesięcy od kiedy zapisałam się na kurs języka angielskiego. Moim ojczystym językiem jest język polski, w szkole zaś uczyłam się języka włoskiego i niemieckiego. Kończąc liceum ogólnokształcące ( jestem w trzeciej klasie i mam już za sobą testy i maturę ) i zastanawiając się nad studiami, postanowiłam wprowadzić w moim życiu jakąś zmianę dlatego zapisałam się na szybki kurs angielskiego. Na zajęcia uczęszczam już pół roku i chodziłabym zapewne przez jeszcze drugie tyle, gdyby nie pewna wiadomość...

- Veronica, zaczekaj... - na korytarzu, po zajęciach zaczepiła mnie korepetytorka. Zdjęłam z uszy słuchawki, z których wydobywały się dżwięki piosenek chłopaków z One Direction.
- Tak? Stało się coś złego? - zapytałam zaskoczona.
- Nie, wręcz przeciwnie. Jak wiesz co roku organizujemy wycieczkę do Wielkiej Brytanii... Chciałam zaproponować Ci, żebyś wybrała się w tym roku razem z nami...
- Ale ja nie znam języka.
- Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać... Analizowałam twoje wyniki i osiągnięcia, oraz wymowę języka angielskiego na zajęciach i doszłam do wniosku, że postępy są zniewalające. Jeżeli mam mówić wprost, to według mnie z pewnością sobie poradzisz, a wycieczka jest naprawdę bardzo fajna. W dużym skrócie, jeżeli wszystko uda nam się pozałatwiać i zrealizować, to przez pierwsze półtora tygodnia zaplanowaliśmy zwiedzanie Londynu, a resztę miesiąca macie wolną, tj. dobieracie się w zespoły lub dwójki i samodzielnie „przechadzacie się”  po mieście, opiekunowie sprawdzają was tylko rano i wieczorem, a przez resztę dnia kontaktujecie się z nimi telefonicznie... Mam nadzieję, że się zdecydujesz, ale nie oczekuję natychmiastowej odpowiedzi.
- Dziękuję za propozycję... Jestem nią zaskoczona. Taka wycieczka z pewnością wiele by mnie nauczyła, a od dawna nigdzie poza Krakowem nie byłam. Dziękuję, napewno to przemyślę. - zaskoczona propozycją odpowiedziałam ruszyłam w kierunku wyjścia.

Wiadomośc wycieczki, sprawiła, że nie mogłam myśleć o niczym innym, tylko o wyjeździe do Londynu - miasta w którym mieszkają członkowie mojego ulubionego zespołu. Już od jakiegoś czasu, moje myśli krążą wokół nich, a świadomość, że może wkrótce znajdę się w mieście w którym mieszkają, przyprawia mnie o dreszcze. Teraz wszystko zależało od moich rodziców...
- Mamo! - zawołałam, gdy tylko przekroczyłam próg domu.
- Co tak krzyczysz? - moja rodzicielka chyba nie podzielała mojego entuzjazmu.
- Jest sprawa... Lepiej usiądź. - powiedziałam.
- Już się boję, co tym razem wymyśliłaś.
- Dzisiaj, po kursie, moja nauczycielka zaczepiła mnie, gdy wychodziłam i powiedziała, że tak naprawdę nie muszę już więcej chodzić na kurs. Oznajmiła mi, że moje wyniki są fantastyczne i w tak krótkim czasie nauczyłam się dużo więcej niż było w planach.
- Super, córciu. Cieszę się, że kurs nie poszedł na marne.
- Ale to nie koniec niespodzianek. Korepetytorka z innymi nauczycielami planują wycieczkę, podsumowującą kurs. Mimo, że nie chodzę długo na zajęcia, mi też zaproponowała wyjazd.
- Veronica, cieszę się, ale to napewno będzie dużo kosztować. Wiesz jak teraz jest w domu... Może za parę lat sobie zarobisz i pojedziesz...
- Mamo, ja jeszcze nie skończyłam. Pamiętasz, ostatnio moja wychowawczyni zaproponowała mi, żebym napisała podanie i wypełniła taki jeden świstek, abym mogła starać się o stypendium od miasta, za dobre wyniki w nauce. Dzisiaj przyszła odpowiedź... Za tydzień mają wysłać pierwsze pieniądze...

- Dominika! - krzyknęłam w słuchawkę. Po chwili usłyszałam zaspany głos mojej przyjaciółki.
- Pali się? Jest środek nocy. Domyślam się, że to coś pilnego, skoro nie mogło zaczekać do rana. Mów.
- JADĘ, JADĘ, JADĘ...! - zawołałam, nie licząc sie z tym, że była już prawie północ.
- Rodzice się zgodzili?
- Tak, tak, tak...
Dominikę poznałam na kursie, tak jak ja uwielbiała zespół... Często spotkałyśmy się po zajęciach i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym... Obgadywałysmy chłopaków z zespołu, marzyłysmy by ich spotkać... Od razu przypadłysmy sobie do gustu i wytworzyła się między nami przyjacielska więź...
Później wszystko potoczyło się błyskawicznie... Koniec roku szkolnego, pożeganie z klasą i przygotowania do wycieczki. Na lotnisku umówiłam się z Domą, która też miała z nami lecieć. W czasie odprawy wyciągnęłam telefon, weszłam na Twittera i tweetnęłam:                                                                                                                                                                                                                                                          


Potem wspólnie dołączyłyśmy do całej grupy i ruszyłaysmy pewnym krokiem, odkrywać nowy świat...
Szablon w całości wykonany przez Violent dla Veroniki oraz Dominiki
na postrzebę bloga We And Our Dream. Prawa autorskie zastrzeżone.